Danuta Siedzikówna „Inka” – leśniczka wyklęta
(epitafium dla legendarnej bohaterki - w 70. rocznicę śmierci)
70 lat temu 28 sierpnia 1946 r. o godz. 615 w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej 12 komunistyczni oprawcy zamordowali niespełna osiemnastoletnią sanitariuszkę 5 Brygady Wileńskiej AK Danutę Siedzikówną ps. „Inka". Wraz z nią śmierć poniósł oficer wileńskiej AK ppor. Feliks Selmanowicz ps. „Zagończyk". Przez reżim stalinowski mieli być skutecznie wymazani z pamięci, dlatego miejsce zakopania ciał zostało utajnione i aż do 2014 r. pozostawało nieznane. Wyrok śmierci był komunistyczną zbrodnią sądową a zarazem aktem zemsty i bezradności UB, wobec niemożności rozbicia oddziałów majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki". Ten przypadek to dobitny przykład skazywania Żołnierzy Niezłomnych na śmierć przez komunistyczne sądy wojskowe po bestialskim śledztwie, przedstawieniu spreparowanych dowodów i fałszywych zeznań podstawionych świadków.
We wrześniu 2014 r., w ramach prac zespołu IPN ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego1944-1956 pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku odnaleziono nieoznaczony grób, w którym spoczywały szczątki Danuty Siedzikówny i Feliksa Selmanowicza. Po badaniach kodu DNA informacja ta została ostatecznie potwierdzona i ogłoszona 1 marca 2015 r. w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Noty identyfikacyjne z rąk prezydenta RP i prezesa IPN odebrały rodziny zabitych.
Zapadła decyzja, że w 70. rocznicę wykonania wyroku śmierci tj. 28 sierpnia br. odbędzie się uroczysty, godny bohaterów „Inki" i „Zagończyka", państwowy pogrzeb z udziałem prezydenta RP Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło. Rodziny bohaterów zdecydowały, że celebra pochówku znalezionych szczątków ciał będzie wspólna. Spoczną na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku. Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się Mszą św. w Bazylice konkatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku o godz. 1300, skąd kondukt pogrzebowy uda się na Cmentarz Garnizonowy w Gdańsku. Będzie im przewodniczył abp Leszek Sławoj Głódź. Dzień wcześniej w sobotę 27 sierpnia w Kaplicy Królewskiej Bazyliki konkatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku w godzinach 1700-2200 zostaną wystawione trumny ze szczątkami rozstrzelanych żołnierzy.
Sam pogrzeb bohaterów konspiracji AK będzie demonstracją zwycięstwa; to będzie pogrzeb Żołnierzy Wyklętych - kiedyś pozbawionych czci i honoru, o których pamięć upomniało się społeczeństwo Polaków, szczególnie to młode. Również w przeddzień daty pogrzebu, dzięki wsparciu leśników, zostanie odsłonięty pomnik ku czci legendarnej Danuty Siedzikówny „Inki" w Miłomłynie, gdzie krótko w 1946 r. pracowała w miejscowym nadleśnictwie.
Myślę, że na pogrzebowych uroczystościach z honorami władz Państwa, nie zabraknie uczestników w leśnych mundurach, gdyż w pamięci polskich leśników Danuta Siedzikówna zapamiętana jest przede wszystkim, jako wielka patriotka, wywodząca się z rodziny leśnika i młoda leśniczka, bo na jej pełny staż pracy, złożyło się jedynie zatrudnienie w jednostkach Lasów Państwowych. Mimo ofiarnej pomocy ze strony leśników, znajomych jej ojca leśniczego Wacława Siedzika, życie osieroconej dziewczyny zakończyło się tragicznie przed osiągnięciem pełnoletniości.
Cześć i Chwała Bohaterom !
O dziewczynie, co zachowała się jak trzeba
Dzieciństwo
Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Guszczewina koło Narewki na Podlasiu jako druga córka Wacława Siedzika (1894-1943) i Eugenii z Tymińskich (1905-1943). Wtedy rodzina Siedzików mieszkała w leśniczówce w Olchówce koło Narewki.
Jej ojciec od 1926 r. pracował jako leśniczy w lasach Olchówki, administrowanych przez państwowe Nadleśnictwo Browskie (od 1933 r. nastąpiła zmiana nazwy na Nadleśnictwo Browsk) z siedzibą w Gruszkach koło Narewki, podległe Dyrekcji Lasów Państwowych w Białowieży. Był też wytrawnym i dobrze strzelającym myśliwym. Jeszcze podczas studiów na politechnice w Petersburgu Wacław Siedzik, za działalność patriotyczną i antycarską, trafił w 1913 r. na zesłanie. Dopiero zdobycie w 1926 r. dokumentów innego zmarłego zesłańca, umożliwiło mu powrócenie cudem do wolnej Polski. W kraju wziął ślub z Eugenią Tymińską. Po roku przyszła na świat ich pierwsza córka Wiesława, rok później Danuta, a w 1931 r. Irena. Danuta uczyła się w szkole powszechnej w Narewce, a podczas okupacji ukończyła dwie klasy gimnazjalne. Dzięki rodzicom i dziadkom ważną rolę w domu zawsze odgrywały tradycje patriotyczne.
Lata okupacji – represje i osierocenie
Po 17 września 1939 r. Olchówka znalazła się pod okupacją sowiecką. Od początku miejscowi Polacy doświadczali represji okupanta. 10 lutego 1940 r. aresztowano leśniczego Wacława Siedzika. Po gehennie śledztwa został po raz drugi w życiu zesłany na Sybir, do katorżniczej pracy łagiernika w kopalni złota w rejonie Nowosybirska. Po układzie Sikorski-Majski z 1941 r., większość Polaków zesłanych w głąb ZSRR objęto amnestią i zwolniono z więzień, łagrów i spec-pasiołków. Wśród nich był ojciec Danuty Siedzikówny. Zdołał dotrzeć do punktu formowania polskiego korpusu gen. Andersa. Po kilku miesiącach opuścił „nieludzką ziemię" wraz z transportami przenoszącymi wojsko i ludność cywilną do Persji. Był jednak bardzo schorowany i wyczerpany ciężką pracą, dlatego nie powołano go do służby czynnej. Został w Teheranie komendantem obozu dla uchodźców z Syberii. Niestety choroba poczyniła takie wycieńczenie organizmu, że zmarł 6 czerwca 1943 r. i na polskim cmentarzu w Teheranie został pochowany (grób nr 1333). Opisane losy leśniczego Wacława Siedzika, są zbieżne z wątkami życiorysów wielu leśników kresowych.
Po zesłaniu męża, Eugenię Siedzikową z córkami zmuszono do opuszczenia leśniczówki. W kwietniu 1940 r. osiedliła się w Narewce. Tam zastała je inwazja niemiecka na Związek Sowiecki. Eugenia zaangażowała się w ruch oporu podziemnego Państwa i we współpracę z AK, o czym doniósł na gestapo miejscowy komunista Aleksander W. Została aresztowana w listopadzie 1942 r., przeszła ciężkie śledztwo, podczas którego poddano ją torturom. Chorowała na tyfus. We wrześniu 1943 r. Eugenia Siedzikowa została rozstrzelana w nieznanym miejscu w lesie koło Białegostoku.
Osierocone Wiesława i Danuta wstąpiły w grudniu 1943 r. do AK i w niedługim czasie zostały zaprzysiężone. Kilka miesięcy później skierowano je na kurs dla sanitariuszek. Działały w siatce konspiracyjnej AK kierowanej przez leśniczego Stanisława Wołoncieja „Konusa" z Narewki.
Kancelistka w biurze Nadleśnictwa Narewka
Nastały ciężkie czasy, ludzie głodowali. Jeszcze w październiku 1944 r. po przejściu frontu zaledwie szesnastoletnia Danuta Siedzikówna zatrudniła się jako kancelistka w nadleśnictwie w Narewce. Pracownicy nadleśnictwa dobrze pamiętali jej ojca leśniczego. Zatrudniając ją, chcieli pomóc rodzinie. Przed wojną była wzorową uczennicą szkoły powszechnej, a w okresie okupacji zdążyła ukończyć dwie klasy w gimnazjum. Będąc córką leśniczego o typie „chłopczycy", zapewne już od dzieciństwa poznawała tajniki zawodu ojca. W biurze Danka okazała się bardzo przydatna.
W lipcu 1944 r. dowódca, walczącej na Wileńszczyźnie 5. Wileńskiej Brygady AK, mjr Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka" zdecydował o częściowym rozbrojeniu zgrupowania i przeprowadzeniu małymi grupami najwierniejszych mu żołnierzy do Polski na teren Puszczy Augustowskiej. Formalnie 5. Brygada została odtworzona wiosną 1945 r. Pod rozkazy „Łupaszki" zgłaszali się nie tylko żołnierze 4. i 5. Brygady Wileńskiej, lecz także członkowie innych oddziałów zbrojnych z Wileńszczyzny i z innych rejonów.
Zanim Danuta Siedzikówna dołączyła do Brygady, w czerwcu 1945 r. doszło do aresztowania przez NKWD i Wojewódzki UBP wszystkich pracowników nadleśnictwa w Narewce z nadleśniczym na czele pod zarzutem współpracy z „reakcyjnym podziemiem". Z pisma wojewody białostockiego do z-cy szefa WUBP w Białymstoku Eliasza Kotonia wynikało, że wojewoda prosił o uwolnienie pracowników, bo upadnie plan produkcji tak bardzo potrzebnego wtedy drewna. Kotoń odmówił informując, że wszyscy aresztowani „współpracowali z bandami leśnymi". Zapadła decyzja o przewiezieniu aresztantów do Białegostoku. Jeszcze w czerwcu podstawiono samochód ciężarowy. Najmłodsi, dla których brakło miejsca na pace samochodu, musieli iść związani za ciężarówką. Danka i gajowy Bronisław Brancewicz na tym skorzystali. Kiedy poakowski patrol, podległy leśniczemu Stanisławowi Wołaciejowi „Konusowi", zaatakował konwój na drodze z Narewki do Hajnówki, „Inka" i młody gajowy uciekli.
Sanitariuszka w 5. Brygadzie Wileńskiej AK
Nie mając nic do stracenia, Danuta po uwolnieniu z konwoju dołączyła do oddziału 5. Wileńskiej Brygady AK. Została sanitariuszką w oddziale „Konusa", a potem w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta" i por. Mariana Plucińskiego „Mścisława" w plutonie Zdzisława Badochy „Żelaznego". W konspiracji Danuta Siedzikówna używała pseudonimu „Inka", który nawiązywał do imienia jej przyjaciółki.
Po kilku miesiącach mjr Szendzielarz wydał rozkaz rozformowania zgrupowania. Ostatnia koncentracja wszystkich sił, zebranych w lasach Nadleśnictwa Bielsk, miała miejsce 7 września 1945 r. w gajówce Stoczek, leżącej na terenie gminy Poświętne. Tylko nieliczni żołnierze pozostali w lesie. Od lutego 1946 r. oddział ten przyjął nazwę 6. Wileńskiej Brygady AK. Dowodzili nim kolejno Lucjan Minkiewicz „Wiktor", Władysław Łukasiuk „Młot", Kazimierz Kamieński „Huzar". Brygada ta była jednym z najdłużej działających oddziałów podziemia niepodległościowego.
Kontynuowanie nauki i praca w Nadleśnictwie Miłomłyn
„Inka" należała do tych członków Brygady, którzy we wrześniu 1945 r. wrócili do legalnego życia. Jako Danuta Obuchowicz podjęła naukę w gimnazjum w Nierośnie w gminie Dąbrowa Białostocka. Nie zdecydowała się na ujawnienie swoich związków z konspiracją. Obawiała się zdemaskowania przez UB i dlatego skorzystała z pomocy ojca chrzestnego leśniczego Stefana Obuchowicza, który znalazł jej pracę od stycznia 1946 r. w Nadleśnictwie Miłomłyn koło Ostródy. Wtedy „Inka" legitymowała się podrobionym zaświadczeniem Zarządu Miejskiego w Białymstoku dla Danuty Iny Zalewskiej urodzonej 3 września 1928 r. w Wołkowysku. Praca „Inki" w Miłomłynie nie trwała długo, już pod koniec lutego 1946 r. odnowiła ona kontakt z oddziałem, który tymczasem zaczął przerzucać swoje siły do województwa olsztyńskiego. Pojawił się też plan, aby zainicjować działania partyzanckie w województwie gdańskim, co było niezwykle śmiałym zamierzeniem, ponieważ jak pokazało życie w zastraszanym miejscowym społeczeństwie, wsparcia udzielały przeważnie osoby wywodzące się m.in. z grona rolników, pracowników służby leśnej i Polskich Kolei Państwowych.
Powrót do konspiracji niepodległościowej
„Inka" dołączyła ponownie do oddziału na początku marca 1946 r. Dostała przydział do szwadronu dowodzonego przez Zdzisława Badochę „Żelaznego". Powierzono jej obowiązki sanitariuszki. Niekiedy wykonywała zadania łączniczki, a czasem także wywiadowcy. W szeregach szwadronu „Żelaznego" Siedzikówna uczestniczyła m.in. w tzw. akcji pociągowej – przeprowadzonej na stacji „Tlen" w powiecie świeckim 4 maja 1946 r. Dnia 23 maja pod wsią Podjazdy w powiecie kościerskim doszło do starcia szwadronu z oddziałem MO. Zginął wtedy jeden milicjant i jeden ubowiec, a trzech milicjantów zostało rannych. Jeden z nich oskarżył później Siedzikównę o to, że strzeliła do niego z pistoletu, a następnie zabrała część jego wyposażenia wojskowego. „Inka" nie zrobiła ani jednego, ani drugiego, choć na początku maja na rozkaz „Żelaznego" przydzielono jej pistolet Mauser, więc teoretycznie mogła strzelać. 10 czerwca wraz ze szwadronem brała udział w potyczce koło wsi Tulice w powiecie sztumskim. W trakcie walki został ranny „Żelazny". Po złamaniu oporu milicjantów i UB, na rozkaz por. Olgierda Christy „Leszka", partyzanci rozstrzelali dwóch funkcjonariuszy UB. Później zdarzenie to zostało wykorzystane przeciwko „Ince", mimo iż udzieliła wtedy pomocy również jednemu z rannych funkcjonariuszy. Jedną z ostatnich akcji z jej udziałem, jako sanitariuszki szwadronu „Żelaznego", była zasadzka na stacji kolejowej „Bąk" w powiecie czerskim 24 czerwca. Partyzanci zatrzymali tam pociąg relacji Gdynia–Katowice, w którym szukali Sowietów. Zatrzymali pięciu z nich i zastrzelili. „Inka" dostała rozkaz pilnowania obsługi stacji, aby nie próbowała wysłać sygnału ostrzegawczego do milicji lub UB.
Ostatnia misja i aresztowanie
Ostatnim zadaniem „Inki" była podróż do Malborka, Gdańska i Olsztyna. Zlecił je por. „Leszek" zastępca „Żelaznego". Sam „Żelazny" już wtedy nie żył, o czym zresztą jego podkomendni wówczas jeszcze nie wiedzieli. Sanitariuszka miała zdobyć lekarstwa potrzebne oddziałowi i dowiedzieć się, z jakiego powodu „Żelazny" tak długo nie wraca. Wyruszyła 13 lipca ze wsi Zwierzyniec z domu zaprzyjaźnionych z partyzantami Łytkowskich w towarzystwie Henryka Kazimierczaka „Czajki". Po wykonaniu zadania miała stawić się 20 lipca w Lipowej Tucholskiej. Pierwszym celem podróży był Malbork.
„Udałam się więc do Malborka – zeznawała „Inka" – gdzie spotkałam syna Tarasiewiczowej, który zakomunikował mi, że matka jego jest aresztowana, a „Żelazny" prawdopodobnie zginął pod Sztumem. Z Malborka udałam się do Olsztyna, aby potwierdzić wiadomość o „Żelaznym". Jednak „Stopki" nie zastałam, gdyż został on aresztowany, a żona jego nic nie wiedziała na ten temat, przyjechałam więc do Wrzeszcza".
W Gdańsku „Inka" zatrzymała się w jednym z lokali konspiracyjnych u pochodzących z Wilna sióstr Mikołajewskich, zamieszkałych w Gdańsku-Wrzeszczu przy ul. Wróblewskiego 7. Dom obserwowali funkcjonariusze UB, którzy nad ranem wkroczyli do mieszkania i aresztowali „Inkę". Adres zdradziła im łączniczka „Łupaszki" Regina Żylińska-Modras, którą zatrzymano 20 kwietnia 1946 r. i skłoniono do współpracy z „bezpieką". Zachowało się postanowienie o osadzeniu Iny Zalewskiej w gdańskim więzieniu karno-śledczym, sporządzone 20 lipca przez prokuratora dra praw kpt. Adolfa Brunickiego. W dokumentach z 31 lipca wymieniono już prawdziwe nazwisko „Inki".
Śledztwo i wyrok śmierci
Śledczy z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku chcieli od Siedzikówny uzyskać wszystkie informacje na temat działalności oddziału mjr. „Łupaszki" i osób, które im pomagały. By zmusić ją do zeznań zastraszano ją, poniżano i torturowano, czego świadkami były osoby, które zetknęły się z nią w gdańskim więzieniu. Jedenastego dnia po aresztowaniu Andrzej Stawicki oficer śledczy WUBP w Gdańsku, sporządził akt oskarżenia do prokuratury wojskowej. 31 lipca wystosowano wniosek o skazanie „Inki" na karę śmierci. Sprawę miał rozstrzygnąć Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku. Siedzikównie zarzucono atak z użyciem broni palnej na milicjanta Longina Ratajczaka podczas potyczki koło wsi Podjazdy i zachęcanie do zabicia funkcjonariuszy UB w czasie akcji w Tulicach, a także posiadanie broni bez zezwolenia. Posiedzenie Wojskowego Sądu Rejonowego w sprawie Danuty Siedzikówny odbyło się w dniu 3 sierpnia 1946 r. Składowi sędziowskiemu przewodniczył mjr Adam Gajewski. Obok zasiedli asesor WSR kpt. Kazimierz Władysław Nizio-Narski i ławnik kpr. Wacław Machola. Jako prokurator wystąpił chor. Wacław Krzyżanowski. Funkcję obrońcy z urzędu pełnił mec. Jan Chmielewski.
Na pierwszej – i jak się okazało – jedynej rozprawie sędzia odczytał akt oskarżenia przygotowany w WUBP. „Inka" nie miała możliwości wcześniejszego zapoznania się z tym dokumentem. Nie przyznała się do zarzucanych jej czynów – strzelania do milicjanta i podżegania do zabicia funkcjonariuszy UB. Następnym elementem rozprawy było odczytanie zeznań nieobecnych świadków oskarżenia oraz wysłuchanie tych, którzy przybyli. Niemal wszyscy złożyli obciążające ją zeznania. Ona sama nie zaprzeczała, że należała do oddziału i przez kilka tygodni dysponowała bronią, na którą nie miała pozwolenia władz. Pytania zadawane przez adwokata sugerują, że próbował on budować linię obrony na stwierdzeniu, że jego klientka przystąpiła do oddziału pod przymusem, gdyż skłonił ją do tego narzeczony Henryk Wojczyński „Mercedes", że nie miała przeszkolenia wojskowego i nie uczestniczyła w działaniach zbrojnych. Sama Siedzikówna przyznała się tylko do jednego działania militarnego, do kontrolowania pomieszczenia telegrafu na stacji w miejscowości Bąk.
Po złożeniu i odczytaniu zeznań przez świadków oskarżenia, prokurator wystąpił z wnioskiem o uznanie zarzuconych czynów za udowodnione i wydanie wyroku śmierci. Wszystkie opisane czynności procesowe trwały zaledwie dwie godziny. O godz. 1800 sąd udał się na naradę. Pół godziny później ogłosił wyrok – zgodny z wnioskiem oskarżenia. „Inkę" skazano dwukrotnie na „karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadek mienia na rzecz Skarbu Państwa" za przynależność do organizacji, „która miała na celu usunięcie przemocą ustanowionych organów władzy zwierzchniej narodu i zmianę przemocą istniejącego demokratycznego ustroju państwa polskiego, przy czym udział jej przejawiał się w uczestniczeniu wraz z bandą w charakterze sanitariuszki w akcjach" oraz za to, że jako członek oddziału „dopuszczała się wielokrotnie zamachów na funkcjonariuszy UB i MO, SOK i żołnierzy Armii Czerwonej, członków organizacji politycznej". Dodatkowo za nielegalne posiadanie broni otrzymała 15 lat więzienia. Rozprawa zakończyła się o godz. 1845. Tym samym krótkie śledztwo i jedno posiedzenie sądu wystarczyło, aby niepełnoletnią osobę uznać za winną i mimo iż nie użyła broni, skazać na karę śmierci. „Inka" nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała prośby o ułaskawienie, pismo podpisał jej obrońca. Zwrócił się on do prezydenta Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta z prośbą o skorzystanie z przysługującego mu prawa łaski. W liście wskazano na niepełnoletność skazanej, na to że jest sierotą, a ponadto że do pozostawania w oddziale miał ją nakłonić narzeczony. Pod listem nie było podpisu skazanej. 19 sierpnia Bierut odpowiedział odmownie. Skazana czekała na wykonanie wyroku w więzieniu karno-śledczym przy ul. Kurkowej, zlokalizowanym na tyłach Wojewódzkiego Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Do krewnych dotarł gryps, w którym Danuta napisała: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".
Egzekucja
Zapadła decyzja o wykonaniu wyroku w dniu 28 sierpnia 1946 roku. Danuta Siedzikówna nie była jeszcze wtedy pełnoletnia. Ostatnie chwile jej życia wspominał ks. Marian Prusak, który został wezwany, aby udzielić jej ostatniego namaszczenia. Siedzikówna nie zginęła sama. Wraz z nią został rozstrzelany Feliks Selmanowicz „Zagończyk", który całą okupację służył w oddziałach polskiej konspiracji niepodległościowej, ostatnio jako zastępca dowódcy plutonu 5 Wileńskiej Brygady AK, a później jako dowódca 2 kompanii
Pamięć
Losy niespełna osiemnastoletniej sanitariuszki stały się inspiracją dla artystów. W 2000 r. Tomasz Żak wyreżyserował spektakl Na etapie, poświęcony postaci Danuty Siedzikówny. W 2006 r. Scena Faktu Teatru Telewizji wystawiła sztukę Inka 1946 - Ja jedna zginę w reżyserii Natalii Korynckiej-Gruz i Marii Skąpskiej. Powstało też szereg filmów dokumentalnych, w tym ostatni z 2015 r. produkcji TVP „Inka, zachowałam się jak trzeba". W 2013 r. z inicjatywy Fundacji Niepodległości zespół Maleo Reggae Rockers i artystki zaproszone przez jego lidera Dariusza Malejonka przygotowali płytę Panny Wyklęte, na której dwa utwory – Jedna chwila i Walczyk – przedstawiają losy „Inki". Utwór poświęcony Danucie Siedzikównie zamieścił na swojej solowej płycie Niewygodna prawda również raper Tadek Polkowski. W ostatnich latach przybyło poetów i autorów piosenek, posiadających w swym dorobku wiersze i piosenki patriotyczne, poświęcone postaci „Inki". Jej imię nosi kilka szkół, wiele drużyn harcerskich i innych organizacji, a nawet skwerów i parków miejskich. Ku jej pamięci i czci wmurowano wiele tablic i postawiono kilka pomników. Chyba nadszedł najwyższy czas, aby swoją wielką bohaterkę w znaczący sposób upamiętnili także polscy leśnicy.
Tekst: Edward Orłowski