Asset Publisher Asset Publisher

150. rocznica wybuchu powstania

Echa Powstania Styczniowego w dolinie Osławy

Mija 150. rocznica wybuchu powstania styczniowego. Choć najkrwawsze walki w ramach całej batalii powstańczej rozegrały się w zaborze rosyjskim, to pomoc dla powstańców organizowano również po dworach w zaborze austriackim. Osobą, która jako pierwsza ze wsi okolic Komańczy spontanicznie zajęła się organizowaniem pomocy, był Michał Groblewski właściciel majątku Szczawne. Jego dwór był jednym z licznych w Galicji punktów, gdzie organizowano pomoc militarną i materialną dla powstania. Wiadomo o tym z bardzo krótkiego fragmentu listu jego syna, również Michała Groblewskiego, który pisze: „poszliby tam [do Królestwa] powstańcy z Poznańskiego i Galicji – jak było r. 1863 – co pamiętam będąc dzieckiem – jak robiliśmy naboje które szły … na granice."

Swój udział w powstaniu zaznaczyli także polscy leśnicy, szczególnie z Kongresówki i Kresów Wschodnich zaboru rosyjskiego. Najliczniej zasilili oddziały strzeleckie, gdyż wielu z nich wcześniej parało się myślistwem, a zdarzali się tacy co pełnili obowiązki tzw. strzelców leśnych w powiatach i majątkach ziemskich. Byli doskonałymi żołnierzami formacji strzeleckich. Do powstania zaciągali się również leśnicy z Galicji.

Po upadku powstania, bolesną represją wobec uczestników było odbieranie posiadłości i majątków rodowych, konfiskowanych przez władze carskie. W celu uniknięcia dalszych prześladowań caratu, gdzie po toczonych śledztwach, praktykowano wydawanie wyroków sądowych, nakazujących aresztowanie i wywózkę na Sybir, powstańcy szukali schronienia i pracy w Galicji. Wielu z nich znalazło zajęcie w zawodzie leśnika w lasach rządowych i majątków ziemskich. Na terenie Sanocczyzny zatrudniali się przy pracach związanych z poszukiwaniem i eksploatacją złóż ropy naftowej, a także przy budowie i obsłudze linii kolejowej Pierwszej Węgiersko-Galicyjskiej Drogi Żelaznej. W dolinie Osławy pojawiło się kilku pracujących w zagórskim węźle kolejowym i na linii do Łupkowa.

Jednym z nich był Władysław Lenkiewicz syn Zefiryna – właściciela majątku Teleśnica Oszwarowa Górna. Pochodził z Bieszczadów w Galicji, gdyż urodził się w 1844 r. w Ustrzykach Dolnych. Będąc młodzieńcem w 1863 roku przerwał studia i przyłączył się do powstania. Walczył pod komendą gen. Mariana Langiewicza, następnie przyłączył się do oddziału płk Dionizego Czachowskiego. Został ciężko ranny w bitwie pod Hutą Krzeszowską. Po powstaniu powrócił do rodzinnego majątku w Teleśnicy. Odnotowany przez władze austriackie w spisie podejrzanych o udział w powstaniu. Opracował i wydał drukiem podręcznik dotyczący upraw rolnych. Przez pewien okres zajmował się w Teleśnicy hodowlą koni dla wojska. Nierzetelność finansowa odbiorcy, a następnie pożar rodzinnego dworu zmusiły go do sprzedaży rodowego majątku na rzecz Rudolfa Heine. Znajdującemu się w trudnej sytuacji życiowej W. Lenkiewiczowi z pomocą pospieszyli weterani powstania, pracujący na kolei w węźle zagórzańskim. W 1873 r. zatrudniono go na jako urzędnika na stacji kolejowej SZCZAWNE, a po przeszkoleniu i uzyskaniu uprawnień, został od 1874 r. zatrudniony na stanowisku naczelnika stacji kolejowej ŁUPKÓW. Jednak po kilku miesiącach, przeniósł się do Cezarówki na Podolu, gdzie był zarządcą tamtejszego majątku ziemskiego. Całą swą energię i zasoby finansowe skupił na wykształceniu dzieci, które wychował na dobrych i wybitnych Polaków. Zmarł na zapalenie płuc w 1907 roku we Lwowie. Pochowano go na Wzgórzu Powstańców z 1863 r. na Cmentarzu Łyczakowskim.

W Komańczy taką osobą był Tytus Klemensiewicz (1843-1909) z Wieliczki. Urodzony 1843 r. w Wieliczce. W wieku młodzieńczym podjął studia leśne, po wybuchu powstania służył jako szeregowy, w oddziale gen. Mariana Langiewicza. Walczył we wszystkich bitwach i potyczkach, stoczonych przez ten oddział. Po powstaniu został urzędnikiem kolejowym. Osiadł w Komańczy, gdzie w 1873 roku po odejściu dotychczasowego naczelnika miejscowej stacji kolejowej Karola Turka, pracującego w Komańczy od uruchomienia w 1872 roku linii z Zagórza do Łupkowa, objął po nim stanowisko naczelnika stacji kolejowej „KOMAŃCZA". Zmarł w 1909 r. w wieku 66 lat. Pamięć o nim zachowują i pielęgnują w swoim mieście wieliczanie. Jego syn Zygmunt Klemensiewicz urodzony 1874 r. w Komańczy był znanym i szanowanym lekarzem, aktywnym działaczem społecznym i organizacji służb zdrowia oraz wybitnym politykiem i parlamentarzystą z Krakowa.

Ślady walk toczonych „po partyzancku" przez siły powstańcze, można czasem odkryć w terenach leśnych. W paśmie Bukowicy jest stara, lokalna, dziś nie używana droga leśna (teraz przebiega nią pieszy żółty szlak turystyczny) z Wisłoka Wielkiego do Bukowska prowadząca przez przesmyk niewielkiego obniżenia w grzbiecie Bukowicy. Była dawniej najkrótszą drogą, którą z Wisłoka i okolicznych wsi jeździło się furmankami na jarmarki do Bukowska.

To tu powracająca z powstania do swych domów zdziesiątkowana grupa bukowszczan, chcąc uniknąć napotkania i potyczki z którymś z oddziałów wojsk austriackich, zamierzała bez rozgłosu wjechać do miasteczka polną drogą od lasu na Bukowicy. Niestety na przesmyku pod szczytem Bukowicy wpadli w zasadzkę, w której zginęli wszyscy. Ówczesne władze zaborcy nie pozwoliły rodzinom zabitych na mszę żałobną w kościele i pochówek na cmentarzu parafialnym w Bukowsku. Wtedy miejscowi mieszczanie pogrzebali ich w zbiorowej mogile w lesie, w miejscu stoczonej ostatniej potyczki. Na mogile postawiono prosty drewniany krzyż. Po ok. 50-ciu latach wybuchła I wojna światowa, a po ciężkich bojach stoczonych w rejonie grzbietu Bukowicy, poległo mnóstwo żołnierzy obu walczących stron. Ich również pochowano przy starej mogile. Ku pamięci opowieść o tych dwóch krwawych wydarzeniach wojennych była w miasteczku przekazywana z pokolenia na pokolenie. Co ileś lat wymieniano drewniany krzyż na nowy. Dziś o tych historycznych faktach pięknie opowiada Kazimierz Rakoczy, prezes Zarządu Włościańskiego Stowarzyszenia Właścicieli Lasów Prywatnych w Bukowsku, do którego należy las na Bukowicy. W 2007 roku zarządcy lasu zadbali o udostępnienie miejsca cmentarzyka dla chcących odwiedzić to miejsce. Prowadzi do niego wyznakowana ścieżka historyczno-przyrodnicza „Buczyna Karpacka", a leśny cmentarzyk jest jednym z przystanków w jej trasie. Jako informator po ścieżce, służy wydany folder.

Teren cmentarzyka otoczony jest drewnianym ogrodzeniem. Po środku jak dawniej, stoi drewniany krzyż. W rogu na zadaszonym stelażu tablica informacyjna, na której widnieje napis: Tu pochowano chłopów z Bukowska, którzy w 1863 roku z „młodym dziedzicem1 poszli w Polskę". Wracając w zasadzce zginęli wszyscy. Władze nie zgodziły się na pogrzeb na cmentarzu w Bukowsku, więc pogrzebano ich w lesie, a na mogile postawiono prosty krzyż. Tutaj też pochowano w 1915 roku wielu żołnierzy I wojny światowej, poległych w ciężkich walkach w tej okolicy. Pamięć o nich przetrwała dłużej od ich życia.

 

1Prawdopodobnie chodzi o syna Agnieszki Rylskiej, ówczesnej właścicielki majątku. Postawa bukowskich mieszczan, którzy  ochoczo ruszyli do powstania pod komendą syna Rylskich nie była zaskoczeniem, gdyż mimo, że mąż właścicielki Bukowska nie miał poważania w środowisku bukowszczan, to „panicza" darzono sympatią.